czwartek, 30 stycznia 2014

0. Prolog "Iluzje w ognisku"

                Julia siedziała na ziemi, wsparta o ramię Leo. Bawiła się ogniem na swoim palcu. Magdalene gładziła włosy Jasona. Piper tuliła się do Nico. Frank trzymał na kolanach Hazel. Annabeth siedziała Percemu „na barana”. Wszyscy byli zadowoleni, w otoczeniu przyjaciół i swoich partnerów. Nagle coś pojawiło się w ognisku. Julia drgnęła i delikatnie złapała Leośka za ramię i wskazała na ogień.
                - Ej! – krzyknęła Piper. – Widzicie to?
                W dymie pojawiła się iluzja. Młot. Jakiś bóg, który wysyłał błyskawice. Magdalene, córka Posejdona, zmarszczyła brwi. Włosy uniosły się jej do góry, jakby z dołu wiał na nią wiatr. Córki boga mórz dość wyraźnie pokazywały emocje.
                - To Zeus? – zapytał Percy.
                - Thor – odparła Julia. Leo przypomniało się, że dwa lata spędziła w obozie półbogów nordyckich, bo Freja przez pomyłkę uznała ją za swoją córkę, tłumacząc się, że jej panowanie nad ogniem to czysta magia, sztuczka, z którą się urodziła. Co prawda, ona sama nie umiała go wykorzystywać jak robił to Leo, ale samą siłą woli tworzyła zapalone pochodnie i ogniska (palące się wiecznie, gdy się wysiliła), była ognioodporna. Dym teraz przekształcił się w jakąś mglistą postać. Pakowała manatki do plecaka, a z niego wypadła kartka „znaleźć rękawicę, młot, Niflheim”.
                - Niflheim… - powtórzyła Magda.
                - To Kraina Mgły. Włada nią Hel… - córka Hestii wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia. – Straszna babka.
                - Hel jest jakby… „odpowiednikiem” Hadesa, prawda? – zapytał Nico. Na samą myśl o podziemiu miał lepszy humor.

                - Można tak powiedzieć… - mruknęła, zamykając w dłoni płomyk. – Ruszamy. Czuję kłopoty. I węgiel.

Od autorki: MISZ-MASZ MITOLOGICZNY :D