Julia
siedziała na ziemi, wsparta o ramię Leo. Bawiła się ogniem na swoim palcu.
Magdalene gładziła włosy Jasona. Piper tuliła się do Nico. Frank trzymał na
kolanach Hazel. Annabeth siedziała Percemu „na barana”. Wszyscy byli
zadowoleni, w otoczeniu przyjaciół i swoich partnerów. Nagle coś pojawiło się w
ognisku. Julia drgnęła i delikatnie złapała Leośka za ramię i wskazała na
ogień.
- Ej! –
krzyknęła Piper. – Widzicie to?
W dymie
pojawiła się iluzja. Młot. Jakiś bóg, który wysyłał błyskawice. Magdalene,
córka Posejdona, zmarszczyła brwi. Włosy uniosły się jej do góry, jakby z dołu
wiał na nią wiatr. Córki boga mórz dość wyraźnie pokazywały emocje.
- To
Zeus? – zapytał Percy.
- Thor
– odparła Julia. Leo przypomniało się, że dwa lata spędziła w obozie półbogów
nordyckich, bo Freja przez pomyłkę uznała ją za swoją córkę, tłumacząc się, że
jej panowanie nad ogniem to czysta magia, sztuczka, z którą się urodziła. Co
prawda, ona sama nie umiała go wykorzystywać jak robił to Leo, ale samą siłą
woli tworzyła zapalone pochodnie i ogniska (palące się wiecznie, gdy się
wysiliła), była ognioodporna. Dym teraz przekształcił się w jakąś mglistą
postać. Pakowała manatki do plecaka, a z niego wypadła kartka „znaleźć
rękawicę, młot, Niflheim”.
-
Niflheim… - powtórzyła Magda.
- To
Kraina Mgły. Włada nią Hel… - córka Hestii wzdrygnęła się na dźwięk tego
imienia. – Straszna babka.
- Hel
jest jakby… „odpowiednikiem” Hadesa, prawda? – zapytał Nico. Na samą myśl o
podziemiu miał lepszy humor.
- Można
tak powiedzieć… - mruknęła, zamykając w dłoni płomyk. – Ruszamy. Czuję kłopoty.
I węgiel.
Od autorki: MISZ-MASZ MITOLOGICZNY :D